01 grudnia 2019, 16:38
INTRA
Mówi się, że „ja”, że „mnie”, że „moje” to taki egocentryczny punkt widzenia. Niedawno całkiem zdałam sobie sprawę, że w mojej ziemskiej przygodzie, tego właśnie fragmentu doświadczeń brakuje. Ja nie poznana przez świat, bo „mnie”, „moje”, „ja” skrywane gdzieś w odmętach wnętrza, na rzecz „Ty”, „oni”, „ich”. Taka ja jako „kobieta- ucho”. Tak więc ujawniam moją „kobietę-ucho” światu. Niech przemówi i opowie co zasłyszała, strawiła, wchłonęła i przetworzyła. Daję „kobiecie-ucho” usta i głos. I wszystkie moje intro – wersje, wypuszczam jak motyle z siatki.
I właśnie tu będzie ja, moje i mnie. Zupełnie bez szukania równowagi, bez uśredniania, bez kompromisów. Miejsce na mój głos, kompletnie odarty z obiektywizmu, czasem odrealniony, może wyidealizowany, może nawet utopijny, lub wręcz przeciwnie, słodko- gorzki, dominujący, pretensjonalny, żądający wprost i nachalny, lub kompletnie naiwny, albo idylliczno- liryczny. Wszystkie moje twarze. Bez zastanawiania się, czy to jakąś wartość ma, czy ktoś ten głos usłyszy, czy zrozumie. Zrobię wszystko by wyrażać się jasno, ale nie o zrozumienie mi idzie i iść tu będzie. Lecz o wyrażenie. Oto istota pomysłu INTRAWERSJI, jego sedno, jego clue, jego serce. Czas ekspresji. It is high time…